O nietypowych początkach czyli jak to się stało, że zaczęłam szyć. 0
Jak to się stało, że powstała FLORISTA czyli o początkach szyciowej przygody.

         Chyba nie mogłabym zacząć prowadzenia bloga od historii innej niż tej opowiadającej o początkach mojej przygody z szyciem, zwłaszcza, że historia jest trochę nietypowa.

Nie ma w niej wspomnień z dzieciństwa i pierwszych ubranek dla lalek ani młodzieńczych przeróbek własnej garderoby.

Szycie kompletnie mnie nie interesowało, a maszyna, która gdzieś tam pojawiała się w domu właściwie kojarzyła się źle, bo ilekroć były jakieś spodnie do skrócenia to Mama kręciła nosem, że „może w przyszłym tygodniu jak wyciągnę maszynę”

Stąd pewnie nigdy wcześniej nie przeszło mi przez myśl, aby mogłoby być w tym coś ciekawego. 


          Moja szyciowa historia zaczęła się w 2014 roku, kiedy to wraz z chłopakiem pomieszkiwałam w Chinach. Nie będę teraz opowiadać jak i dlaczego się tam znalazłam, bo na to potrzebny byłby osobny wpis. Jeśli kogoś ten temat interesuje to dawajcie śmiało znać.

Mieszkając w Azji miałam to szczęście, że dysponowałam sporą dawką czasu dla siebie. Trochę z tego nadmiaru czasu, trochę z ciekawości któregoś dnia trafiłam na chiński targ z tkaninami. 

Guangzhou-miasto w którym wtedy mieszkaliśmy słynęło ze sprzedaży materiałów na cały świat. Wizytę na Zhongda (tamtejsze największe targowisko z tekstyliami) traktowałam raczej jak odwiedziny jednego z punktów przewodnika turystycznego, bo naprawdę robi imponujące wrażenie.

Wyobraźcie sobie, jakby na jednej przestrzeni zgromadzić kilka większych galerii handlowych, a w każdej z nich są inne rodzaje tkanin- tak więc jest „galeria” z samym jeansem, a obok kolejna z samymi koronkami, dalej tkaniny kurtkowe, pościelówki itd.

Kiedy po kilku godzinach „spacerowania” udało mi się zorientować, jak wygląda procedura zakupowa, a także jak się ma sprawa cenowo zapragnęłam kupić pierwszy w swoim życiu materiał.

Wybór był ogromny, a ceny tak niskie, że nie było miejsca na zaprzątanie sobie głowy myślami „co ja z tym dalej pocznę, bo przecież nie mam bladego pojęcia o szyciu?” Dużo bardziej kłopotliwe było ustalenie z Panem handlarzem jednostki miary, którą operują. Musiałam wzbić się na wyżyny swoich umiejętności językowych jakie zdobyłam wówczas w chińskiej szkole.

W każdym razie transakcja zakończyła się pomyślnie. Pierwszą rzeczą, którą wtedy uszyłam było palto :) Choć słowa „uszyłam” jak i „palto” są pewnym nadużyciem. Szycie sprowadziło się właściwie do wycięcia prostokąta, jednego nacięcia i obszycia wszystkiego dookoła.

Nie zmienia to faktu, że materiał był piękny a duma ogromna! Zdjęcie marne, ale pamiątka jest.

Tutaj akurat byliśmy w HongKongu.

Dalej było już górki–no prawie, bo przez kilka miesięcy szyłam ręcznie, metodą prób i błędów, mając średni dostęp do zachodniego Internetu- Youtube był w Chinach skutecznie blokowany.

Mimo to pokusiłam się wtedy o uszycie czegoś na kształt kurtko-marynarki, a także lnianej sukienki :)

Z perspektywy czasu myślę, że były to dość ambitne projekty-biorąc pod uwagę brak maszyny i własne umiejętności.

Jedno co było wtedy pewne to to, że naprawdę pokochałam szycie! I choć normalnie nie funkcjonuję bez minimum 8godzinnego snu, to wtedy potrafiłam do rana siedzieć z igłą w ręce.

Chwilę po tym jak odkryłam tą pierwszą w dorosłym życiu pasję, przyszło mi wrócić do Polski.

Nie czekałam długo by "uwolnić" Mamę od nielubianej przez nią maszyny.

Jakiż był mój zachwyt nad tym, że tak szybko można coś uszyć!

W Chinach lnianą sukienkę, szyłam ręcznie cztery dni...

Tutaj pierwszy raz w życiu siedzę z Mamą przy maszynie <3

Wiem, że są osoby, których miłość do szycia kończy się w dniu w którym właśnie po raz pierwszy do maszyny siadają, u mnie na szczęście uczucie jeszcze bardziej rozkwitło.

I jeśli ktoś to czyta i myśli może, że wszystko super, ale "nie mam takiej cierpliwośći" to wierzcie na słowo, że jestem BARDZO niecierpliwą osobą.

Po krótkim instruktarzu u Mamy, zabrałam maszynę do siebie i zaczęłam działać na własną rękę. Szybko jednak zorientowałam się, że chcę więcej i więcej, a na tutoriale w Internecie trochę jednak brakuje mi cierpliwości. Dlatego znalazłam we Wrocławiu kurs szycia i szybko pognałam do Róży Ruzpruwacz .

Jeśli jesteście z Wrocławia, zastanawiacie się nad szyciem - bardzo POLECAM!

Mój kurs był dedykowany osobom całkowicie początkującym, trwał łącznie 24 godziny i dał mi super podstawy.

Po skończonym kursie dumna i szczęśliwa mogłam już działać samodzielnie.

Takie były moje początki, które zawsze wspominam z ogromną czułośćią <3

Ale to co chyba zawsze będzie towarzyszyć tym wspominkom to myśl, czy gdybym nie wyjechała wtedy do Chin to czy usiadłabym w ogóle kiedyś do maszyny i co robiłabym teraz w życiu ? :)

Dajcie koniecznie znać czy też macie takie historie w których los/przeznacznie, a może po prostu spontaniczne decyzje przyniosły Wam coś zupełnie niespodziewanego lub były początkiem czegoś dużego!

PS.

Jeśli chcesz zostawić komentarz, będzie mi bardzo miło, ale najpierw musisz się zalogować. Niestety musiałam tak zrobić by wyeliminować spam i inne roboty ;)

 

       

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl